Rozdziały

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział 1 - "Lou jest zajęty, więc na nic nie licz."

      Hall Cross School było liceum ogólnokształcącym znajdującym się w moim rodzinnym miasteczku – Doncaster. Nauczyciele tej szkoły kładli szczególny nacisk na przedmioty przyrodnicze, jak i matematyczne. Uczniowie uczęszczający do tej szkoły musieli więc wykazywać się z nich sporą wiedzą.
      Ja również do tej szkoły uczęszczałam. Matematyka od najmłodszych lat nie sprawiała mi żadnych problemów, także dawałam sobie z nią radę. Może i do prymusów nie należałam, bo nie zawsze zresztą starczało mi czasu na naukę, ale na swoje oceny nigdy nie narzekałam. Nauczyciele jednak byli innego zdania. Często czepiali się co do moich ocen, wmawiając mi, że stać mnie na więcej. Nigdy nie byli ze mnie w pełni zadowoleni. Denerwowało ich również moje ciągłe spóźnianie się na lekcje, czego nie miałam im za złe, bo jeśli o szkołę chodziło, to rzeczywiście do punktualnych nie należałam. Niekiedy nawet zdarzało mi się przyjść do szkoły w połowie mojego planu lekcyjnego. Wówczas zostałam odsyłana do dyrektora, który wiecznie mi groził, że kiedy znowu kolejny raz zrobię mu takiego psikusa, to po godzinie ósmej rano zamknie szkołę tak, aby jakakolwiek spóźniona osoba nie mogła się później do niej dostać. Za każdym razem usprawiedliwiałam się złym samopoczuciem, a kiedy to nie pomagało, z ogromną powagą na twarzy stwierdzałam, że aktualnie z moim budzikiem jestem w separacji. Kiedy szanowny Pan Dyrektor był w humorze, puszczał mój żart mimo uszu. Przeważnie jednak kończyło się to telefonem do rodziców, którzy za każdym razem straszyli mnie wielotygodniowym szlabanem. Na szczęście tylko na straszeniu się kończyło.
      Dzisiaj również mój budzik postanowił spłatać mi figla. Nie zadzwonił, albo po prostu nie słyszałam żadnej durnej melodyjki, która dałaby mi znać, że czas się ogarnąć i pójść do szkoły. W każdym bądź razie, kiedy tylko spojrzałam na zegarek wskazujący godzinę siódmą trzydzieści, od razu wystrzeliłam z łóżka jak z procy i pognałam do łazienki. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, bo gdy tylko z niej wyszłam, założyłam na ramię torbę i od razu ruszyłam w kierunku szkoły. Dobrze, że szło się do niej niecałe piętnaście minut, bo kolejny autobus miałam dopiero za pół godziny.
      Kiedy tylko znalazłam się już w budynku szkoły, nie zauważyłam na korytarzu żadnej żywej duszy, co oznaczało, że pierwsza lekcja już się zaczęła. Nie rozglądając się dłużej dookoła, szybko pobiegłam w stronę klasy od historii. W połowie drogi natrafiłam na przeszkodę, która pojawiła się nie wiadomo skąd. Zauważyłam ją dopiero wówczas, kiedy na nią wpadłam. Był nią brązowowłosy chłopak z błękitnymi oczyma, którego (o dziwo!) nigdy wcześniej w tej szkole nie spotkałam. Schludnie ubrany sprawiał wrażenie, jakby był kimś z wyższej półki, a nawet jakąś sławną gwiazdą.
 - Wybacz. – Odsunęłam się od niego, po czym poprawiłam włosy, które i tak miałam w kompletnym nieładzie. – Spieszę się. – Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się promiennie – Czy ja cię tutaj wcześniej widziałam? – Zamyśliłam się, spoglądając w rozbawioną teraz twarz bruneta.
 - Możliwe, że mnie widziałaś, ale na pewno nie tutaj. – Zaśmiał się cicho pod nosem, jakby powiedział coś zabawnego. – Jestem absolwentem tej szkoły. – Zamyślił się na moment. – Naprawdę miło wspominam czasy tutaj spędzone... – Westchnął, spoglądając z głową przechyloną na bok w sufit.
 - Jestem Ashley. – Wyciągnęłam w jego kierunku swoją dłoń. – I wybacz, że przerwałam ci te cudowne wspomnienia, ale naprawdę się spieszę, chociaż i tak już jestem spóźniona. – Wywróciłam oczyma. – Jak zwykle zresztą.
 - Louis. – Uścisnął moją dłoń. – Louis Tomlinson! – wypowiedział swoje imię i nazwisko z tak ogromną dumą, że pierwsze słowo opisujące tego chłopaka, które przyszło mi na myśl, to „wariat”.
 - Okej... – Zmarszczyłam czoło. – Miło mi cię poznać, Louis, i na razie – pożegnałam się, a następnie szybkim krokiem ruszyłam w kierunku klasy.
 - Do zobaczenia! – zawołał, jakby miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
      W drodze do klasy zaczęłam zdawać sobie sprawę, że gdzieś już wcześniej tego chłopaka widziałam. W chwili obecnej nie mogłam jednak sobie przypomnieć gdzie. Szczególnie w pamięć zapadły mi jego czerwone jeansy.
      Kiedy weszłam do klasy, jakże ciekawa lekcja, którą była historia (tak, od dawna nienawidziłam tego przedmiotu), już dawno się zaczęła. Z tego względu, że byłam znana ze spóźniania się, nauczycielka nie zwróciła na mnie szczególnej uwagi. Usiadłam więc spokojnie w ławce, obok Rose, jak gdyby nic się nie stało. Po wygrzebaniu z mojej torby podręcznika i zeszytu od historii oraz położeniu ich na ławkę, zauważyłam na niej karteczkę, którą najwyraźniej podrzuciła mi przyjaciółka. Była podekscytowana pewną informacją, która do niej dotarła. Okazało się, że jej ulubiony zespół (na którego koncercie jakiś czas temu byłam, a którego nazwy do tej pory nie mogłam zapamiętać) miał dzisiaj pojawić się w naszej szkole. Właśnie chciałam dzielić z nią swoją radość z tego powodu, gdy naszą „konwersację” przerwała nauczycielka:
 - Panno Price – zaczęła, zwracając się do mnie, więc szybko schowałam kartkę w zeszyt. – Czy mogłabyś mi powiedzieć cokolwiek na temat wojny stuletniej? – zapytała, podchodząc bliżej naszej ławki. – Ależ oczywiście, że nie, bo jesteś zajęta jakimiś durnowatymi karteczkami, zamiast uważaniem na lekcji! – Podniosła swój głos, nie dając mi nawet dojść do słowa. – Moja cierpliwość dobiegła już końca! Nie dość, że spóźniasz się na lekcję, to nawet nie jesteś w stanie spokojnie się na niej zachować! – Podeszła żwawym krokiem do biurka, otwierając dziennik. – Nawet nie licz na ocenę wyższą niż dwa na koniec roku! – Wzięła do ręki długopis, wpisując do dziennika przy moim nazwisku najprawdopodobniej jedynkę.
 - Na koniec roku? – Zdziwiłam się. – Przecież mamy dopiero pierwszy semestr...
 - Ciesz się, że jesteś w ogóle klasyfikowana z mojego przedmiotu – oznajmiła, zamykając dziennik. – Czy mam ci policzyć, ile razy nie było cię na moich lekcjach? A może ile razy się na nich pojawiłaś, bo z pewnością tutaj jest mniej liczenia?
 - Akurat z matematyką całkiem nieźle sobie radzę, proszę pani. – Uśmiechnęłam się słodko w jej kierunku, słysząc jak kilka osób z tyłu zachichotało.
      Nauczycielka, nie mając na mnie żadnej riposty, totalnie mnie zlekceważyła, po czym powróciła do prowadzenia lekcji. Czy już wspominałam, jak bardzo nienawidziłam jej przedmiotu?

      Koncert One Direction rozpoczął się dopiero po dwóch kolejnych godzinach lekcyjnych. Dla ich fanek były to chyba najbardziej męczące godziny w życiu. Zachowanie niektórych z tych dziewcząt było naprawdę dziwaczne, co dało się zauważyć na korytarzu podczas przerw. Ich rozmowy dotyczyły tylko i wyłącznie tych chłopaków. Najśmieszniejszy był jednak widok grupki wzdychających dziewcząt, stojących pod drzwiami sali gimnastycznej, na której owy koncert miał się odbyć, gdyż w trakcie lekcji oraz przerw chłopcy mieli w niej próby. Dobrze, że Rose była jedną z tych normalnych fanek.
 - Z jakiej racji właściwie pojawili się oni w naszej szkole? – zapytałam przyjaciółkę, kiedy zmierzałyśmy już w stronę sali, aby zająć miejsca siedzące.
 - Dyrektor ich zaprosił, żeby przekazać pieniądze z ich występu potrzebującym dzieciom – odpowiedziała. – Dobrze, że ważne jest dla nich również dobro innych i że nie są w siebie zapatrzeni, jak co poniektóre gwiazdy – dodała z ogromną dumą.
 - Oby tylko później sodówka nie uderzyła im do głowy – stwierdziłam, zajmując z Rose miejsce niedaleko „sceny”, na której zespół miał wystąpić.
      Długo jeszcze czasu minęło, zanim wszyscy uczniowie dotarli do sali. Oczywiście wcale z tego powodu nie płakałam, gdyż dobrze wiedziałam, że im dłużej koncert będzie trwał, tym więcej lekcji nam przepadnie. Kiedy już zebrano komplet uczniów, nauczyciele zaczęli ich uspokajać, co zajęło kolejne kilka minut. Odrobinę zaczęło mnie irytować to czekanie, szczególnie, że krzesełko, na którym siedziałam, było strasznie niewygodne.
      W końcu dyrektor podszedł do mikrofonu, witając wszystkich zgromadzonych uczniów oraz zapraszając na akustyczny koncert zespołu One Direction. Kiedy wszyscy jego członkowie weszli na scenę, nagle przypomniałam sobie, skąd znałam tego chłopaka, którego wcześniej spotkałam na szkolnym korytarzu. Był on jednym z członków tego zespołu.
 - Tylko się nie zakochaj! – Zaśmiała się Rose, szturchając mnie lekko w ramię. – Lou jest zajęty, więc na nic nie licz. – Zachichotała, widocznie zauważając, że perfidnie wpatrywałam się w tego chłopaka. Nie żeby mi się spodobał. Po prostu zdałam sobie sprawę, że niejedna ich fanka wiele by dała za to, aby z którymś z nich zamienić chociażby jedno słówko.
 - Nie... Miałam z nim przed lekcjami bliższe spotkanie. – Zaśmiałam się pod nosem, przypominając sobie jakiego wariata przy mnie zgrywał.
 - I nic mi o tym nie powiedziałaś?! – Rose założyła ręce na ramionach, udając urażoną.
 - Jakoś wyleciało mi z głowy...
      Koncert zakończył się w przeciągu niecałej godziny. Po nim chłopcy postanowili rozdawać autografy. Oczywiście po koncercie moja przyjaciółka pierwsza pognała w stronę chłopaków, prosząc mnie, abym wzięła autograf od Louisa, Nialla i Zayna, bo bała się, że nie może jej już starczyć na to czasu. Z tego względu, że tylko jednego z tych chłopców kojarzyłam, ruszyłam żwawym krokiem w jego stronę. Na szczęście udało mi się do niego dostać jako jedna z pierwszych.
 - Absolwent szkoły? – zapytałam, kładąc na stolik kartkę w oczekiwaniu na autograf. – Niezły blef. – Zaśmiałam się pod nosem, na co Louis przeniósł na mnie swój wzrok.
 - Czyli uważasz, że kłamię? – Podpisał kartkę, zwracając mi ją z powrotem. – Wiem, że z wyglądu przypominam ucznia takiego liceum, ale prawda jest taka, że człowiek z dnia na dzień się starzeje i my nic nie potrafimy na to poradzić. Młodość nie trwa wiecznie, o nie. – Pokręcił głową, udając, że trwa w zadumaniu.
 - To wybacz, że pytam, ale ile ty masz lat? – Zdziwiłam się, gdyż byłam pewna, że ci chłopcy to jeszcze nastolatki.
 - Za równy miesiąc kończę dwadzieścia – odpowiedział, wzdychając, po czym wziął się za rozdawanie kolejnych autografów.
 - W takim razie wszystkiego najlepszego i proszę cię, powiedz mi jeszcze, który z tych twoim kolegów to Niall i Zayn? – Spojrzałam na niego pytająco, na co wskazał mi palcem na blondyna siedzącego niedaleko niego i chłopaka z czarnymi włosami, którego jako jedynego zawsze rozpoznawałam ze względu na jego śmieszny akcent.
      Troszeczkę musiałam poczekać, aby dostać się w końcu do Nialla i Zayna. Blondynek w ciągu zaledwie kilku sekund dał mi swój autograf, uśmiechając się przy tym szeroko, natomiast ten drugi odrobinę się z tym zadaniem ociągał.
 - Autograf dla tej ładnej panny, proszę. – Podał mi kartkę, uśmiechając się do mnie uroczo. Musiałam stwierdzić, że chłopak był naprawdę przystojny.
 - Dziękuję bardzo. – Odwzajemniłam jego uśmiech, a następnie rozejrzałam się dookoła, poszukując mojej zaginionej przyjaciółki.
 - Mam autograf Harry’ego! I Liama! – Pojawiła się nagle przede mną, krzycząc radośnie i wymachując mi kartkami przed twarzą.
 - A ja Louisa! I Nialla! Zayna też! – Zaśmiałam się, parodiując ją, na co skarciła mnie wzrokiem.
      Po rozdaniu autografów, dyrektor ogromnie podziękował chłopakom za przybycie i oznajmił, że wszyscy możemy już udać się do domu, na co w całej sali zapanowała ogromna wrzawa. Niestety w drodze do wyjścia z budynku, zgubiłam Rose, a kiedy spotkałyśmy się przed szkołą, promieniowała z radości. Nie pytałam, co takiego wywołało uśmiech na jej twarzy, bo byłam zmęczona wszelkimi krzykami oraz przepychaniem się. Pożegnałyśmy się więc szybko i każda z nas ruszyła w stronę swego domu.
      W domu czekała na mnie niemiła rozmowa z rodzicami na temat mojego zachowania na lekcji historii. Tak też myślałam, że moja „ukochana” nauczycielka prędzej czy później skontaktuje się z moją rodzinką. Nie miałam zamiaru zaprzeczać, ani w jakikolwiek sposób się bronić, więc wysłuchałam ich w spokoju, a następnie udałam się do swojego pokoju, ciesząc się tym, że właśnie rozpoczął się, długo przeze mnie wyczekiwany, weekend.
______________________

Myślę, że jak na pierwszy rozdział, to nie jest tak źle. ;) 
Czekam na Wasze komentarze, a jeśli macie jakiekolwiek pytania - pytajcie! ;D

26 komentarzy:

  1. omggg, jest świetne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. MATKO JEDYNA MATKO JEDYNA MATKO JEDYNA MATKO JEDYNA *________________* siedzę przed kompem z miną "wtfwhatthehellhappenedwhatiamdoingiamsostupid" i jaram się twoim opowiadaniem, serio XD trochę nierealne, ale chrzanić to. podoba mi się strasznie i najlepiej to weź mnie informuj na tt, YeahIAmTuman, pisałaś dzisiaj ze mną, mam cię w obserwowanych także więc no prblem :D a no i ten tego. mówilam ci o moim blogu, nie? :D jest beznadziejny ale wbij na niego bo ty fajnie piszesz może będziesz miała jakieś sugestie ;D
    www.mazeofdreams.blog.onet.pl
    pozdrawiam cie i wracam do fangirlowania

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo :D Czyli bliższe spotkanie z Louisem było ;> Fajnie, fajnie :D W ogóle rozdział mi się bardzo podobał i zastanawiam się czemu ta jej przyjaciółka była później taka uradowana :D [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  4. Faaaaaaaaaaaajnee.!:D Extra się to czyta :) x Ciekawe czemu ta przyjaciółka taka później była w skowronkach o.O Czyżby kolejne bliższe spotkanie? ;P Czekam na NN :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Poranne spotkanie z Louisem? Robi się ciekawiej! :D
    Boże, daj mi koncert One Direction w mojej szkole *_* <33
    Pozdrawiam @Diamond_Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. Rety! To jest genialne! Oooooo :D Nie mogę! Będę tu zaglądać częściej! Dżiz też pisze opowiadania, ale to jest mocne! :D I like! :D xxx
    @Zuza_TWPoland

    OdpowiedzUsuń
  7. @MellHappyStar27 grudnia 2011 10:32

    ciekawie, masz pomysł. ;) Podoba mi się to, takie trochę niepozorne. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie się to czyta, chce next'a! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział naprawdę świetny, fajnie sie czyta.Dawaj szybko nowy :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz Pisz! Potrzebuję następnej notki, by żyyyyć! :D
    Emma

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubie to.! :D haha podoba mi się serio ;]
    I to bliższe spotkanie z Louisem :)
    @CarrieOfficial_

    OdpowiedzUsuń
  12. Ło matkoooooooooo. Jeśli ten rozdział był zajebisty, to już się kolejnych doczekać nie umiem.Chyba umrę no :3
    ~Bananowe007

    OdpowiedzUsuń
  13. no czekam na następne rozdziały :) przyjemnie się czyta

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest zajebiste ! Ja tak nie potrafię :D Masz świetny styl i myślę, że kolejne rozdziały będą jeszcze lepsze ....

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie się zaczyna :) nie czytam 1D ale ten jest super;D
    Jak lubisz Justina B. to wejdź i przeczytaj http://true-jb-and-ann.blogspot.com/ na razie tylko 2 rozdziały są

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo fajny ten blog i w ogóle! opowiadanie też super!

    OdpowiedzUsuń
  17. LoveYaBieber_xo28 grudnia 2011 09:11

    No, no. Szkoda, ze zaprzestałas pisac poprzedniego bloga(ja wciaz mam nadzieje, że jeszcze do niego wrócisz), ale ten zaczyna sie równie genialnie jak tamten ;) Jakos grupa One Direction jest dla mnie obojetna, bo raczej ich nie słucham (znam ich jedna piosnke)to dla twojego pisania przeczytam bloga z wielką przyjemnością :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Podoba mi się twoje opowiadanie i styl pisania. Masz ciekawy pomysł na to opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Nareszcie jakieś porządne opowiadanie o nich. Dobrze napisane, długie i ciekawe. Gratuluję :). Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać ciągu dalszego ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej świetny tekst.... naprawdę ;-))
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział, a jak już się pojawi musisz na tym napisać na twitterze ;0
    Masz talent naprawdę! Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  21. Super.!! Jak na pierwszy rozdział dużo się dzieje ^^
    Czekam na ciąg dalszy.!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ojjj...
    Muszę niestety przyznać, że.... podoba mi się :D
    Nie jest już to niestety jbmusic-story, ale zapowiada się interesująco.

    A jaka była moja radość, gdy wreszcie udało mi się rozszyfrować adres tego bloga! Jeszcze przed chwilą był to ciąg niezrozumiałych dla mnie liter :P
    No ale jak widać, potrafię jeszcze czasem pomyśleć.

    Ciekawe... Ciekawe, co aż tak napałało radością przyjaciółkę głównej bohaterki (bo jeszcze imion nie zapamiętałam, za co przepraszam i obiecuję poprawę)

    Co do zespołu... Widzę powtórkę z poprzedej histori... Ja ich w ogóle nie znam! No dobra... o Bieberze coś nie coś słyszałam zanim zaczęłam poprzedne opowiadanie czytać, a o tych kompletnie nic.

    A tak w ogóle to mi się podoba (nie wiem czy już to pisałam) ;P

    Ale... Nie wiem czy widzisz, chyba znów wracam do formy z komentarzami <33
    Dzięki tobie! :**

    DZIĘKUJĘ!!

    PS. Informuj mnie o nn... Gdzie tam tylko chcesz :P blog, gg, twitter, gdzie ci wygodniej, ale informuj!
    Bo jak nie...
    Nie wiem co zrobię :P

    OdpowiedzUsuń
  23. aaaaa , kocham to opowiadanie . <3

    OdpowiedzUsuń
  24. świetny rozdział, czekam na następny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie no, cudowne opowiadanie. Poleciła mi je koleżanka, i jestem serio zadowolony, że tu trafiłem.
    Zapraszam do siebie: http://its-sex-hair.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń